poniedziałek, 14 grudnia 2015

W świecie czarno białych obrazków, smutnych cytatów, sznyt i depresji.


Coś sprawiło, że niektóre dzisiejsze nastolatki upodobały sobie śmierć, ból, rany cięte, choroby psychiczne i wrzuciły to wszystko w jedną krótką definicje swagu. Bo nie ma nic bardziej atencyjnego od blizny na nadgarstku i ckliwej historii.
Nie jestem dokładnie w stanie powiedzieć skąd to cholerstwo przyszło, bo nie przypominam sobie, by amerykańska młodzież, gdyż stamtąd przeważnie przychodzi wszystko, co tak lubimy łykać, była w tak chory, rakotwórczy sposób zafascynowana samobójstwami czy samookaleczeniami. Może fascynacja to nieodpowiednie określenie, bo jest zbyt zdrowe, jak na ten poziom umysłowego spierdolenia. Nazwałbym to raczej próbą zdobycia atencji w dość niekonwencjonalny sposób, robienia z siebie ofiary, która całe zło świata, które na nią spływa, (w co wątpię, gdyż chroni ją rodzinny ciepły domek ze szczelnym daszkiem) przelewa na fizyczny ból.

Depresja, samookaleczenia, temat samobójstwo jest tematem mało śmiesznym i dosyć ciężkim, lecz możecie wierzyć mi, bądź też nie, ale niewiele ma on wspólnego z kwestią którą właśnie poruszam, a konkretniej z czymś co zostało nazwane (tu podkreślam, iż nie ja wymyśliłem owe sformułowanie, bo jak na mój gust jest paskudnie żałosne, typowe, aczkolwiek trafne) przez ludzi co inteligentniejszych cięciem się dla szpanu.

Cięcie się dla szpanu ma z depresją i próbami samobójczymi tyle wspólnego, co solony precel i lody toffie z posypką. Nigdy nie próbujcie ich do siebie porównywać i jeść razem.
Albowiem osoby cierpiące na depresje i zmagające się z autoagresja raczej unikają chwalenia się tym przed znajomymi czy też w internecie i latem odziewają się w swetry z długimi rękawami, szczerząc twarze, by nikt nie wiedział, że ojciec się schlał, znów wylali go z roboty, ciągle bije matkę i molestuje młodszą siostrę. To rzeczywiście problem, z którym mając te 12-16 lat czy nawet i 25, można sobie nie radzić i przelewać na fizyczny ból, nie mogąc nic innego z tym zrobić i do kogo się z tym zwrócić. Co i tak nie zmienia faktu, że absolutnie tej formy nie popieram.

To co wlewa się przez dziurawe dachy czy ich kompletny brak, do ciasnych i brudnych patologicznych domów, ma miejsce w tym samym czasie, kiedy to kolejna nastolatka rebloguje na swój tumbrl cytaty o niespełnionej miłości, wykręcając żyletki z temperówek. Fotografując wszystkie bruzdy i cięcia - które wyglądają, jak rozcięcie kartką przy przewracaniu książki na drugą stronę - udostępniają je. Dzielą się każdym przykrym fragmentem swojego nudnego życia i aktywnie udzielają się w grupach pokroju sali samobójców na facebooku, doradzając koleżanką, jak zakryć te "blizny", by mama i nauczyciel nie zauważyli. A w zamian liczą tylko na pewnego rodzaju uwagę, popularność i współczucie. Liczą na to, że ktoś wyrazi słowa otuchy, a może współczucia. Zresztą cholera wie.

Ważne jest to, że za te dwa, trzy lata te właśnie osoby powiedzą sobie "kurwa, ale to było kretyńskie." Co i tak w sporej mierze będzie bez znaczenia, bo na ich miejsce przyjdzie kolejna masa kretynów, która ubzdurała sobie, że ma jakikolwiek poważny problem i chorobę psychiczną. I ci ludzie będą to robić dalej, bo odnoszą swój mały sukces - ktoś na nich patrzy, ktoś im współczuje, ktoś ich podziwia, a nikt nie gani i nie próbuje pokazać jak jest naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz