niedziela, 21 lutego 2016

Deadpool, czyli film na który warto iść do kina


Zawsze, gdy wybieram się na koncert, do kina czy na inne wydarzenie kulturowe mówię, że idę się "odchamić", jednak tym razem było wprost przeciwnie, gdyż wybrałem się na Deadpoola. Pierwszy raz w życiu miałem co do filmu pewne oczekiwania, idąc na niego i mówiąc sobie w duchu "dziś obejrzę dobry film" - nie myliłem się.


Nigdy nie bylem fanem komiksów, może też dlatego, ze nigdy, nawet w dzieciństwie, żadnego nie posiadałem, aczkolwiek w przeciągu tych 20 lat mojego życia z pewnego rodzaju formą komiksu obcowałem. W rzeczy samej, mówię tu o kultowych postaciach z komiksów Marvela w które aktorzy, kamery i spece od efektów specjalnych tchnęli życie. Nie powiem, że żaden mi się nie podobał, bo przyznać muszę, że było kilka niezłych. Jednak Ci najbardziej popularni (i nie tylko) superduperhiperekstrabohaterowie znudzili mi się, przejedli, byli cholernie przewidywalni. Nawet wtedy gdy brało się bohaterów z 4 czy 6 różnych produkcji i upychało się w jedną.

Bo w gruncie rzeczy wszystko kręci się w tym samym błędnym kole i nie zwane jakie moce i kostium będzie miał bohater, jaki czarny charakter będzie chciał go zabić/przejąc jego moc/zapanować nad światem (niepotrzebne skreślić), to on w imię honoru, dla dobra ludzkości będzie walczył i ocali świat.
Dlaczego wiec wybrałem się na Deadpoola, który też jest kolejną fantastyczną postacią z nadludzką siła?

Deadpool nie jest filmem okrojonym jak inne produkcje Marvela i jeśli główny bohater z nadludzkim refleksem i wyjątkową precyzją wymachuje mieczami, to dostajemy to co dostać powinniśmy, czyli krew i latające kończyny, a niekoniecznie wszystkie produkcje nam je dają. Jeśli Pool strzela komuś w głowę, to spodziewać się możemy rozbryzgującego się mózgu, a nie rany wylotowej o średnicy centymetra i stróżki krwi, cieknącej po policzku, co jest nudne i słabe, niczym cenzura w filmach pornograficznych.

"Uratujmy świat!", "Jestem dobry!", "Jestem bohaterem!" - gadka i ambicje rysunkowych superludków o których ktoś postanowił nakręcić film. Pierw ściągają koty z drzew, potem przeprowadzają dzieci i starsze panie przez ulice, a następnie (level up) ratują świat. Kipi dobrocią i empatią, aż krew się z ropą z oczodołów wylewa. Tymczasem w Deadpoolu dostajemy postać, która superbohaterem nigdy być nie chciała i nie zamierza ratować świata, wymierających gatunków czy też przypadkowych ludzi. Jest egoistyczna, żądna zemsty i nie ważne czy ktoś z tych dobrych przypadkiem zginie.

Chamski i wulgarny humor, to coś co w gruncie rzeczy możemy zobaczyć w pierwszej lepszej odmóżdżającej, często nawet polskiej komedii. Jednak mimo to dawno nie widziałem czarnego humoru, który zostałby odjebany tak perfekcyjnie. Na jego brak nikt narzekał nie będzie, ale co za dużo to nie zdrowo, o co też nie trzeba się martwić. Oczywiście zakładając, że lubicie ten rodzaj humoru.

Podsumowując - film na swój dziwny sposób lekki, zabawny, przyjemny. Powiedziałbym, że jest raczej filmem męskim, więc idź chłopaku, a Ty dziewczyno zabierz brata, chłopaka czy kumpla, ewentualnie koleżankę, która nie goli nóg. Zdecydowanie coś nowego i świeżego, polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz