środa, 27 stycznia 2016

American Horror Story Hotel: Wrażenia po seansie


Z reguły jak ognia unikam recenzowania jakichkolwiek seriali, bo każdy sezon każdego serialu przynosi nam zupełnie coś innego. Jedne są gorsze inne są lepsze. W gruncie rzeczy każdy sezon trzeba rozłożyć na części pierwsze, by móc jakoś konkretniej wypowiedzieć się na temat danego serialu, co kosztuje sporo czasu, wysiłku i masy czarnych znaczków na białym tle, których ludzie czytania unikają, gdy owe znaczki są w zbyt dużych skupiskach. Co innego jednak jeśli mówimy o American Horror Story...

American Horror Story cieszy się bardzo unikatowym sposobem bycia. Mimo praktycznie niezmiennej obsady, każdy sezon to nowa historia, nowi bohaterowie, nowe miejsce i czas, które rzadko kiedy splata się z wątkami z poprzednich sezonów.

I właśnie całkiem niedawno zakończyłem przygodę z sezonem piątym tej produkcji i czuję nieodpartą ochotę podzielenia się ze światem swoimi wrażeniami, tyczącymi się zarówno samej historii jaki i obsady tegorocznego sezonu.

Nie ważne w jakie miejsce zabierali nas twórcy, nie ważne w jakim czasie miała miejsce dana historia, to i tak w każdym sezonie czekała na nas genialna Jessica Lange, która idealnie radziła sobie w tak przestrzennych rolach, że sami do końca nie byliśmy w stanie stwierdzić czy Jessica jest z "tych złych" czy z "tych dobrych". Jednak od dawna wiadomo było, ze Jessica nie będzie wisienką na torcie nowego sezonu, gdyż sezonem czwartym zakończyła swoją przygodę z tą produkcją. Owszem, bolało piekło i nasuwało pytania "Jak będzie?", "Co będzie?" "Jak nie ona to kto?"
Lady Gaga. Byłem piekielnie ciekaw Gagi, ponieważ nigdy nie spotkałem się z nią w żadnej filmowej produkcji, wyłączając teledyski. Zostałem pozytywnie zaskoczony, nie zawiodłem się na samej Gadze, jak i na roli której odtwórczynią była. I tak jak nie śmiem porównać Lande do Gagi, tak stwierdzam, że brak tej pierwszej w tym sezonie nie bolał mnie tak jak mógłbym się tego spodziewać.

Słów kilka o obsadzie już mam za sobą, jednak mimo to czułbym się nieswojo, gdybym nie pokłonił się Denisowi O'Hare, Petersowi i oczywiście Sarze Paulson.

Przechodząc do fabuły - jak zwykle pełna krwi i intryg, brakowało mi jednak pewnego rodzaju klimatu, którego spodziewałem się w hotelu Cortez i który był nieco nijaki i naciągany. Mimo to nie rozczarowuje mnie to, a może nie tyle nie rozczarowuje, co nie dziwi, bo twórcom takowy klimat udało się uzyskać może ze dwa razy w dwóch pierwszych sezonach.

Mimo wszystko sądzę, że Hotel, choć momentami bywał przewidywalny, a dla niektórych jest kompletną porażką całej serii, to moim zdaniem prasuje się w "pierwszej trójce" na tle pozostałych sezonów. Nie ośmielę się na żadne bardzo wysokie noty pokroju dwunastu gwiazdek na dziesięć, mimo to stwierdzam fakt że sezon piąty wywarł na mnie pozytywne wrażenie i jestem gotów go ciepło polecić.

Ciekaw jestem Waszych opinii, a jeśli serial jest Wam obcy i to właśnie mnie przypadł zaszczyt przekonania Was do obejrzenia go, to zachęcam do tego byście po tych 12 odcinkach wpadli tu i napisali mi "Dzięki Kuba, fajna produkcja" albo "Pierdol się stary, to gówno zniszczyło mi życie"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz