poniedziałek, 21 września 2015

Bestsellery

Nie czytamy. Polacy nie czytają i nie ma się co oszukiwać czy wyciągać z tego wniosków. Moglibyśmy długo dochodzić też do tego dlaczego tak właściwie ludzie książek nie czytają. Większość stwierdzi, że nie ma czasu, choć osobiście uważam, że najbardziej zapracowanemu człowiekowi starczy czasu na przeczytanie strony czy pięciu, zwłaszcza jadąc do szkoły busem. Mimo, że taka rozkładana w czasie książka, która ma niecałe czterysta stron, a my wałkujemy ją przez trzy miesiące, sprawi nam znacznie mniej radości, ale jednak zapytani o to ile rocznie książek przeciętnie czytamy, będziemy mogli odpowiedzieć, że 3 czy tam 4, co jednak w porównaniu do zera na książkowych kontach innych zapracowanych ludzi, jakimś wynikiem jest.
Argument, że jest się jebanym biedakiem, a książka to trzy duchy, też jest raczej słaby, zwłaszcza, że do dyspozycji mamy bibliotekę. A jeśli jednak z biblioteki skorzystać nie możemy, bo byliśmy zbyt leniwi, by oddać Opowieści z Narni, które od pięciu lat zalegają nam na półce, a teraz tylko po przekroczeniu progu owego budynku czeka nas kara pieniężna za przetrzymanie książki, zawsze zostaje nam internet. Mimo, że nie pochwalam pobrania "pedefa z chomikuj", to przyznaje się do tego, że gdy nie mogę zdobyć książki, której pragnę to sam po niego sięgam. Wiec skoro znajdzie się czas i możliwość zatrzymania pieniędzy w portfelu, to czemu nadal po książki nie sięgamy?
Problem w tym, że większość ludzi i to młodych przeważnie, taka czynność jak czytanie boli. Mają tak zwany "książkowstręt" i zawsze zasłaniają się tym, że książki są nudne, co w gruncie rzeczy jest strasznie debilnym stwierdzeniem, ale nie dziwi mnie to. Nie dziwi mnie to, bo gdyby mnie teraz zmuszono do przeczytania "W pustyni i w puszczy", czy "Quo vadis" to też z pewnością zapadłyby mi w pamięć na tyle długo, że z obrzydzeniem patrzyłbym na każdego, kto książkę chociażby trzyma.
Jednak ludzie często nie sięgają po książki, bo tak właściwie to nie wiedzą po jakie książki sięgać.
Nie ważne jak długo gapilibyśmy się na okładkę i ile razy przestudiowali ten wspaniały opis z tyłu, nadal nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że ta książka na pewno będzie dobra, że ta książka na pewno nam się spodoba. Wiec czemu nie sięgnąć by po tytuł stojący na półce bestsellerów? Przecież jak sama nazwa wskazuje jest to coś dobrego, coś co porywa serca czytelników, coś co ludzie kupują. Jednak czasem, ilekroć spojrzę na tytuły goszczące na konkretnych pozycjach odnoszę wrażenie, że wpływ na to co stanie na tej półce miała banda analfabetów i podludzi. Nie twierdzę, że na książkach znam się wybitnie, nie mam też niezwykle wyszukanego gustu i na prawdę jestem świadom tego, że gust to indywidualna sprawa, wiec to co podoba się mnie, może wywołać u innych zażenowanie czy wymioty. Jednak chcąc czasami kupić sobie książkę, która znajduje się w pierwszej piątce, okazuje się, że nie mogę, bo na pierwszych trzech miejscach stoją trzy części powieści o bogatym kolesiu, któremu twardnieje fiut na widok studentki, której byt opiera się na płakaniu z byle powodu i użalaniu się nad swoim żałosnym żywotem. Z kolei gdzieś dalej stoi kolorowanka dla dużych dzieci, która ma na celu rozwijanie kreatywność, choć ciężko doszukać się jej w kupnie książki, która ma identyczne polecania, jak miliony innych egzemplarzy, a my je posłusznie wykonujemy.
No ale co tak właściwie możemy zarzucić ludziom, którzy sięgają po powyższe książki z niewiedzy i braku jakiś konkretnych pozycji "do przeczytania"? To, że jako kolejni dali się złapać na beznadziejną książkę, która bestsellerem stała się z ciekawości, złego wyboru czy braku ciekawszego zajęcia? Nie, nie możemy. Za to, zakładając oczywiście, że sami książki czytamy możemy uświadomić im, że książka, która własnie przeczytali nie jest dobra, nie powinna gościć na półce na której została znaleziona. Możemy zapobiec kolejnemu nietrafnemu zakupowi. Możemy wyrobić sobie własny gust, sięgnąć po nieodkrytych, niewybitnie popularnych autorów. Możemy komuś książkę polecić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz